sacro

Szanowny Użytkowniku,

Zanim zaakceptujesz pliki "cookies" lub zamkniesz to okno, prosimy Cię o zapoznanie się z poniższymi informacjami. Prosimy o dobrowolne wyrażenie zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez naszych partnerów biznesowych oraz udostępniamy informacje dotyczące plików "cookies" oraz przetwarzania Twoich danych osobowych. Poprzez kliknięcie przycisku "Akceptuję wszystkie" wyrażasz zgodę na przedstawione poniżej warunki. Masz również możliwość odmówienia zgody lub ograniczenia jej zakresu.

1. Wyrażenie Zgody.

Jeśli wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez naszych Zaufanych Partnerów, które udostępniasz w historii przeglądania stron internetowych i aplikacji w celach marketingowych (obejmujących zautomatyzowaną analizę Twojej aktywności na stronach internetowych i aplikacjach w celu określenia Twoich potencjalnych zainteresowań w celu dostosowania reklamy i oferty), w tym umieszczanie znaczników internetowych (plików "cookies" itp.) na Twoich urządzeniach oraz odczytywanie takich znaczników, proszę kliknij przycisk „Akceptuję wszystkie”.

Jeśli nie chcesz wyrazić zgody lub chcesz ograniczyć jej zakres, proszę kliknij „Zarządzaj zgodami”.

Wyrażenie zgody jest całkowicie dobrowolne. Możesz zmieniać zakres zgody, w tym również wycofać ją w pełni, poprzez kliknięcie przycisku „Zarządzaj zgodami”.




Artykuł Dodaj artykuł

W krainie motyli

Najchętniej każdego obdarowaliby motylem. Bo motyl to symbol duszy, delikatności i wrażliwości. Oznacza także przemianę. A oni pragną otwierać ludziom oczy na cierpienie ciężko chorych i umierających.

Najchętniej każdego obdarowaliby motylem. Bo motyl to symbol duszy, delikatności i wrażliwości. Oznacza także przemianę. A oni pragną otwierać ludziom oczy na cierpienie ciężko chorych i umierających.

KAMILA TOBOLSKA

Niebieski motyl, którego dostałam na powitanie w poznańskim Hospicjum Palium ma na skrzydłach różowe serduszka. To tak, jakby miał przypominać o miłości pracujących w tym miejscu osób. Bardzo łatwo zresztą zauważyć, że to doborowe towarzystwo. − Cały zespół, począwszy od lekarzy i pielęgniarek, po wolontariuszy, to ludzie niezwykle otwarci na drugiego człowieka – przyznaje Barbara Grochal, od pół roku koordynator wolontariatu w Hospicjum Palium. Do wielu jej obowiązków należy także prowadzenie kampanii „Motyle dla Hospicjum” na rzecz rozbudowy tej placówki. − W tej chwili mamy 24 miejsca opieki całodobowej, jednak wciąż wiele osób czeka na wolne łóżko. Rozpoczęliśmy więc akcję zbierania funduszy na rozbudowę hospicjum o kolejnych 12 miejsc. Uda się, jeśli połączymy nasze siły i serca – tłumaczy Barbara.

Miś z oklapniętym uchem

Motyle wykorzystane w kampanii mają oznaczać przemijanie, ale także zmianę sposobu myślenia. Zdobią one wiele miejsc w hospicjum, a najbarwniej ściany pokoju, w którym wypoczywają w trakcie zajęć terapeutycznych pacjenci oddziału dziennego, czyli przebywający w tym miejscu od rana do obiadu. – Motyle były u nas od zawsze, ja je tylko „złapałam” – mówi Barbara, wspominając Renatę, jedną z pacjentek. – Ona robiła piękne motyle i można powiedzieć, że nam ten temat tak trochę „zadała”. Mówiłam zresztą do niej: „Zobaczysz, że my coś z tych motyli zrobimy”, a ona mi odpowiadała: „To będzie ku mojej pamięci”. Kiedy jeszcze żyła, posadziliśmy w ogrodzie przy hospicjum budleje. Kwiaty tych krzewów pachną tak przyjemnie, że przyciągają setki motyli – opowiada.

Nie tylko ogród, ale całe to miejsce sprawia zresztą sympatyczne wrażenie i to o każdej porze roku. Śmiało można powiedzieć, że tętni życiem. Zadbana zieleń, porozwieszane obrazy, ręcznie robione ozdoby na choince... Przytulne wnętrza hospicjum zupełnie nie przypominają zimnych szpitalnych sal. A do tego uśmiech każdej mijanej osoby. Szczególnie Romka z misiem przy fartuchu. − Przywiesiła mi go Renia, ta od motyli. Pacjenci najpierw uśmiechają się do misia, a potem do mnie – wyjaśnia. Obok brunatnego przyjaciela z oklapniętym uchem Roman Klekowicki nosi na szyi identyfikator. Z jednej strony widnieje na nim napis: wolontariusz, z drugiej: opiekun medyczny. Roman jest w poznańskim hospicjum wolontariuszem z najdłuższym stażem. Spisywał się tak dobrze, że po jakimś czasie zaproponowano mu etat. − W pewnym momencie mojego życia znalazłem się na rozdrożu i tak naprawdę, praca w tym miejscu uratowała mi życie. Czasami moja rodzina żartuje: „To już śpij w tym hospicjum”. Ale stąd nie można tak po prostu wyjść. Zresztą, jak mam wyjść, kiedy umierający pacjent trzyma mnie za rękę. Siedzę więc tak długo, jak potrzeba i wychodzę zmęczony, ale szczęśliwy – wyznaje.

Żółte kurczaki w akcji

Niewiele młodsza od Romana w swoim wolontariackim stażu jest Maria Modrzejewska, która ma zresztą podobne odczucia. – Tutaj czasu się nie liczy. Przychodzę i nawet nie wiem, kiedy mija kilka godzin – stwierdza. Tak jak pozostali wolontariusze chodzi po oddziałach hospicjum w żółtej koszulce z napisem: Lubię pomagać. – To po to, żebyśmy się odróżniali. Przez ten strój mówią na nas „żółte kurczaki” – dodaje z uśmiechem.

Maria wspomina, że już jako dziewczynka biegała za starszymi paniami i pomagała im nosić siatki z zakupami. − Zawsze starałam się patrzeć na osoby słabe i starsze nie oczyma, ale sercem. Dlatego gdy niedaleko mojego domu powstawało Hospicjum Palium, pomyślałam, że chciałabym w tym miejscu pomagać − wyjaśnia. Wtedy jednak poważnie zachorowała. Diagnoza nie pozostawiała złudzeń: stwardnienie rozsiane. Przez pięć lat Maria poruszała się na wózku inwalidzkim. – W czasie mojej choroby doświadczyłam wiele dobra. Postanowiłam je oddać – mówi. Gdy więc w 2005 r. usłyszała, że w hospicjum odbędzie się szkolenie dla wolontariuszy, zgłosiła się. – Byłam świadoma, że fizycznie jestem osobą słabszą. Poruszałam się wtedy o kuli. Ale miałam w sobie tyle siły wewnętrznej, że powiedziałam: nie zrezygnuję, bo to jest miejsce dla mnie – wyznaje wolontariuszka. Z powodzeniem przeszła półroczne szkolenie. Potem nadszedł czas na pierwsze samodzielne wizyty na hospicyjnych oddziałach. − Na początku był lęk, czy dam radę. Nie ma co ukrywać, tutaj często spotykamy się ze śmiercią. W domu ciągle myślałam o naszych pacjentach. Pierwsze dyżury były więc trudne. Potem było już zupełnie inaczej. Kiedy wchodzę do sali i widzę, że chory na mnie czeka, widzę jego uśmiech, wyciągniętą rękę, to jest to najlepsza zapłata za obciążenie psychiczne, które czułam na początku bycia wolontariuszem, a które z czasem gdzieś samo odeszło – opowiada Maria, przyznając, że w tym miejscu więcej dostaje, niż daje. − Przy chorych uczę się pokory. Moje życie się zmieniło, zupełnie inaczej na nie patrzę – dodaje.

Kule przewiązane kokardą

Maria jest zaangażowana również w swojej parafii pw. św. Łukasza w Poznaniu. – Kiedyś, gdy byłam świeżo po rzucie choroby, nasz kościelny wspomniał mi o klasztorze oo. Karmelitów i sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach k. Golubia-Dobrzynia. Powiedział, że grupa naszych parafian jeździ tam od lat, że zdarzają się tam cuda i że warto nawiedzić to miejsce. Bałam się, że nie dam rady nawet wsiąść do autobusu, ale obiecał, że się mną zaopiekują. Pojechałam więc i wróciłam stamtąd zupełnie inna, taka lekka – wspomina Maria.

Swoją chorobę „oddała” Matce Bożej Oborskiej i jeździła do Niej co miesiąc. Po jakimś czasie zaczęła lepiej funkcjonować, cztery lata temu kule przestały być jej potrzebne.

− W 2009 r., dokładnie w święto Przemienienia Pańskiego, miałam wykonywany rezonans. W zaświadczeniu lekarskim, jakie po nim otrzymałam, widnieje informacja: wycofanie zjawisk chorobowych z przyczyn medycznie niewytłumaczalnych. Wierzę, że doznałam cudu uzdrowienia za wstawiennictwem Matki Bożej w Oborach. Miesiąc później zostawiłam w sanktuarium moje kule przewiązane kokardą – mówi Maria. Wraz z innymi osobami z personelu Hospicjum Palium nadal nawiedza wsławioną cudami oborską Pietę. − Wstawiamy się tam za naszymi pacjentami i przywozimy im stamtąd szkaplerze. Te wyjazdy są dla nas wielkim umocnieniem – przyznaje Basia Grochal. Zresztą, jak mówi, wszyscy wolontariusze to osoby głęboko wierzące. Dzięki temu łatwiej im zrozumieć cierpiącego człowieka. − Czasem najważniejsza jest obecność przy chorym, zwykłe trzymanie za rękę. Często modlimy się razem z nim, czytamy Pismo Święte. Jednak nigdy sami nie rozpoczynamy rozmów na temat wiary, to musi wyjść od chorego – wyjaśnia Maria Modrzejewska.

Przychodzą z potrzeby serca

Wolontariuszka swój czas dzieli pomiędzy hospicjum a dom, gdzie zresztą spotyka się ze zrozumieniem ze strony swoich rodziców, osób w podeszłym już wieku, ale jeszcze w pełni samodzielnych. – Pięcioro moich wnucząt też trochę dopomina się o babcię – przyznaje z uśmiechem Maria. – Staram się wszystkie je uczulać na cierpienie innych i potrzebę niesienia im pomocy – dodaje. Nie musi przy tym używać wielu słów. Jest dla maluchów żywym przykładem. Oprócz zaangażowania w wolontariat pomaga także w pielęgnacji 87-letniej pani Leokadii, byłej pacjentki hospicyjnego pododdziału leczenia ran. − Od kilku miesięcy odwiedzam ją popołudniami dwa lub trzy razy w tygodniu i pomagam jej synowi, który sam ma niesprawną rękę, zajmować się mamą – mówi skromnie.

Zresztą każdy z wolontariuszy ma swoją historię. Każdy z nich przyszedł do hospicjum w specyficznych okolicznościach i zazwyczaj długo dorastał do tej decyzji. – Motywacją do pomagania w takich miejscach nie może być jedynie chęć zapełnienia sobie czasu. Tutaj przychodzi się z potrzeby serca – stwierdza Maria.

W najbliższym czasie zapewne wiele usłyszymy o różnorodnych formach wolontariatu. Komisja Europejska ustanowiła bowiem rok 2011 Europejskim Rokiem Wolontariatu. Nie tylko w poznańskim Hospicjum Palium na każdego chętnego czeka mnóstwo możliwości bycia pomocnym. − Wolontariusze to nie tylko ci, którzy siedzą przy łóżku chorego, ale osoby angażujące się na rozmaite sposoby. Ktoś prowadzi zajęcia komputerowe, inny − plastyczne, jeszcze inni pomagają w ogrodzie lub w akcjach organizowanych na rzecz hospicjum. Każdy wolontariusz to nowe pomysły – wyjaśnia Barbara Grochal. − To właśnie bogactwo, które jest w ludziach, przynosi efekty wszelkich działań − dodaje.


„Motyle dla hospicjum – Podarujmy chorym miejsce”

Pod koniec minionego roku ruszyła wielka kampania informacyjna, której celem jest nagłośnienie potrzeby rozbudowy Hospicjum Palium. Dzięki tej inwestycji liczba łóżek w ośrodku wzrośnie o połowę. Hospicjum dysponuje dziś jedynie 24 łóżkami. Dziennie na pomoc oczekuje średnio 20 pacjentów, którzy powinni zostać przyjęci w ramach opieki całodobowej. Hospicjum Palium prosi ludzi dobrej woli o wsparcie. Jest wiele sposobów, jakimi można wesprzeć tę wyjątkowo pożyteczną inicjatywę. O szczegółach można przeczytać na stronie internetowej: www.hospicjum-palium.pl

Artykuł został dodany przez firmę


Inne publikacje firmy


Podobne artykuły


Komentarze

Brak elementów do wyświetlenia.