sacro

Szanowny Użytkowniku,

Zanim zaakceptujesz pliki "cookies" lub zamkniesz to okno, prosimy Cię o zapoznanie się z poniższymi informacjami. Prosimy o dobrowolne wyrażenie zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez naszych partnerów biznesowych oraz udostępniamy informacje dotyczące plików "cookies" oraz przetwarzania Twoich danych osobowych. Poprzez kliknięcie przycisku "Akceptuję wszystkie" wyrażasz zgodę na przedstawione poniżej warunki. Masz również możliwość odmówienia zgody lub ograniczenia jej zakresu.

1. Wyrażenie Zgody.

Jeśli wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez naszych Zaufanych Partnerów, które udostępniasz w historii przeglądania stron internetowych i aplikacji w celach marketingowych (obejmujących zautomatyzowaną analizę Twojej aktywności na stronach internetowych i aplikacjach w celu określenia Twoich potencjalnych zainteresowań w celu dostosowania reklamy i oferty), w tym umieszczanie znaczników internetowych (plików "cookies" itp.) na Twoich urządzeniach oraz odczytywanie takich znaczników, proszę kliknij przycisk „Akceptuję wszystkie”.

Jeśli nie chcesz wyrazić zgody lub chcesz ograniczyć jej zakres, proszę kliknij „Zarządzaj zgodami”.

Wyrażenie zgody jest całkowicie dobrowolne. Możesz zmieniać zakres zgody, w tym również wycofać ją w pełni, poprzez kliknięcie przycisku „Zarządzaj zgodami”.




Artykuł Dodaj artykuł

Strzałkowo to nie Katyń

Już w 2004 r. mieszana komisja złożona z polskich i rosyjskich archiwistów orzekła jednoznacznie, że nie było eksterminacji sowieckich jeńców w polskich obozach, a liczba zmarłych jest znacznie zawyżona.bóz jeniecki w Strzałkowie był miejscem potwornym – zapchlone i przepełnione baraki, głodowe racje żywnościowe, szalejące choroby zakaźne. Porównywanie go do „obozów śmierci”, w których dokonywano planowej zagłady, jest jednak absurdalne i nieuczciwe.

Już w 2004 r. mieszana komisja złożona z polskich i rosyjskich archiwistów orzekła jednoznacznie, że nie było eksterminacji sowieckich jeńców w polskich obozach, a liczba zmarłych jest znacznie zawyżona.

Obóz jeniecki w Strzałkowie był miejscem potwornym – zapchlone i przepełnione baraki, głodowe racje żywnościowe, szalejące choroby zakaźne. Porównywanie go do „obozów śmierci”, w których dokonywano planowej zagłady, jest jednak absurdalne i nieuczciwe.

BERNADETA KRUSZYK

To nie Polacy go zbudowali. Strzałkowo w czasie zaborów leżało po stronie pruskiej, tuż przy granicy z Rosją, do której należała oddalona o 4 km Słupca. W czasie I wojny światowej w tym właśnie miejscu Prusacy wydzielili 78-hektarowy kawał ziemi, otoczyli go zasiekami i postawili drewniane baraki, w których przetrzymywali rosyjskich, angielskich i francuskich jeńców. Po wojnie i odzyskanej przez Polskę niepodległości zapadła decyzja o likwidacji obozu. Do jej realizacji jednak nie doszło. W 1919 r. zaczęła się wojna polsko-bolszewicka. W maju do Strzałkowa trafili pierwsi czerwonoarmiści w liczbie 3,5 tys. W lipcu decyzją Ministerstwa Spraw Wojskowych obóz otrzymał numer porządkowy 1. W listopadzie przebywało w nim już ponad 10 tys. jeńców ze Wschodu. Apogeum zaczęło się po zwycięskiej Bitwie Warszawskiej w sierpniu 1920 r. i późniejszych działaniach na froncie. Do końca roku w Strzałkowie stłoczono blisko 37 tys. bolszewików, czyli prawie połowę wziętych do niewoli po cudzie nad Wisłą. Sytuacja wymknęła się spod kontroli.

Epidemie i głód

Odrodzona Polska nie była przygotowana do utrzymania takiej rzeszy wyniszczonych i schorowanych ludzi. Nie było zaplecza ani zapasów. Walczący w polskiej armii żołnierze też chcieli jeść. Ludność cywilna zmęczona trwającymi od lat walkami wciąż przyzwyczajała się do polskości. Głód, choroby i zachowania dalekie od humanitarnych były na porządku dziennym. Polska prosiła o wsparcie społeczność międzynarodową, ale ta pozostała głucha na wszystkie apele. Tylko Amerykanie przysłali trochę mundurów.

Istniały oczywiście odpowiednie wytyczne i procedury. Wspomniane Ministerstwo Spraw Wojskowych wydało je już w 1919 r. Wszyscy zdrowi jeńcy mieli być odwszawiani, goleni, kąpani i kierowani na 14-dniową kwarantannę, a chorzy wysyłani na leczenie. Baraki należało sprzątać raz w tygodniu. Z podobną częstotliwością miała się odbywać dezynfekcja sienników, materaców, koców i poduszek. Problem w tym, że w obozach nie było czego dezynfekować. W walących się barakach nie było pieców i często prycz. Jeńcy spali na gołej ziemi, nieludzko ściśnięci, przymarzając zimą do lepiących się od brudu podłóg. Wielu chodziło w łachmanach i dłubankach (drewniakach). O bieliźnie, zimowej odzieży, środkach czystości można było tylko pomarzyć.

Równie dramatycznie wyglądała sytuacja z aprowizacją. Głodni, osłabieni i brudni jeńcy bolszewiccy byli dziesiątkowani przez epidemie tyfusu, czerwonki, cholery i grypy. W miesiącach zimowych z 1919 na 1920 r. każdego dnia umierało w Strzałkowie ok. 100 ludzi. W przygotowanym na tysiąc chorych obozowym szpitalu kładziono niekiedy ponad 3800 jeńców. Zarażali siebie nawzajem i tych, którzy byli jeszcze w miarę zdrowi. Zmarłych grzebano na pobliskim cmentarzu, przesypując ciała wapnem. Spoczywa tam ponad 8 tys. jeńców i internowanych. Nie zostali ani rozstrzelani, ani zagazowani.

Anty-Katyń jak bumerang

Rosjanie wielokrotnie zawyżali statystyki jeńców bolszewickich zmarłych w latach 1919–1921 w obozach jenieckich na terenie Polski. Podawano fantastyczne liczby 40, 60, a nawet 100 tys. Sprawa stała się szczególnie głośna w 1990 r., kiedy Michaił Gorbaczow przyznał, że polskich oficerów w Katyniu zamordowało NKWD. Pojawiły się wówczas głosy o celowej eksterminacji i masowych rozstrzeliwaniach sowieckich jeńców w polskich obozach. „Strzałkowo – polski Katyń”, „Czerwonoarmiści w piekle polskich obozów koncentracyjnych”, „Tragedia zamurowanych w polskich lochach” – grzmiały poczytne rosyjskie gazety. Propaganda miała jeden cel, przekonać świat, że ludobójstwo dokonane przez Polaków stanowi przeciwwagę dla zbrodni katyńskiej i w jakiś sposób ją usprawiedliwia.

Odtąd sprawa Anty-Katynia, jak często nazywana jest kwestia jeńców bolszewickich, wraca jak bumerang. Tymczasem w 2004 r. mieszana komisja złożona z polskich i rosyjskich archiwistów orzekła jednoznacznie, że nie było eksterminacji sowieckich jeńców w polskich obozach, a liczba zmarłych jest znacznie zawyżona. Naukowcy potwierdzili także, że przyczyną śmierci jeńców, których liczbę oszacowano na 18–20 tys., były przede wszystkim choroby i epidemie, które zbierały obfite żniwo nie tylko w obozach, ale także wśród walczących żołnierzy i ludności cywilnej. Ustalenia te dobitnie wyjaśniają sporne kwestie rzekomego ludobójstwa żołnierzy Armii Czerwonej na terenie Polski, nie zmieniają jednak faktu, że ludzie ci umierali w warunkach przerażających, których opis jeży włosy na głowie. Z tym nie można polemizować i warto o tym pamiętać, przechodząc obok ich mogił.

Po 1921 r.

Sytuacja w obozie w Strzałkowie poprawiła się w 1921 r. Funkcję komendanta szpitala obozowego i naczelnego lekarza garnizonu pełnił wówczas kpt. Władysław Gabler. W dużej mierze dzięki jego operatywności zaczęto budowę nowych baraków, zwiększono liczbę łóżek w izbie przyjęć, selekcjonowano chorych według chorób i przeprowadzano codzienne dezynfekcje. Nie bez znaczenia były także działania Ministerstwa Spraw Wojskowych, dzięki którym w barakach pojawiły się m.in. piece. Do Strzałkowa dotarły także konwoje z pomocą od Rosyjskiego Czerwonego Krzyża. Wsparcie wciąż było jednak znikome w porównaniu z potrzebami.

18 marca 1921 r. w Rydze Polska, Rosja i Ukraina podpisały traktat pokojowy, który kończył wojnę polsko-bolszewicką i ustalał przebieg granic między tymi państwami. Dla obozu w Strzałkowie oznaczało to przekształcenie w obóz dla uchodźców i internowanych. Jesienią tego samego roku większość jeńców rosyjskich została w ramach wymiany wysłana do Rosji Sowieckiej.

Podpisanie preliminariów pokojowych nie rozwiązywało jednak tzw. kwestii ukraińskiej. Po klęsce armii Ukraińskiej Republiki Ludowej w walce z bolszewikami jej żołnierzy internowano właśnie w polskich obozach jenieckich. Pod koniec 1921 r. było ich w Strzałkowie ok. 4 tys., nie licząc cywilów: kobiet i dzieci, które razem z żołnierzami przekroczyły polską granicę. Sytuacja w obozie różniła się już wówczas radykalnie od tej sprzed roku. Na terenie obozu funkcjonował Ukraiński Uniwersytet Narodowy, gimnazjum i szkoła elementarna. Działały chóry, orkiestry, grupy teatralne, stowarzyszenia sportowe, było nawet kino. Analfabetów uczono czytać i pisać. Internowani mogli poruszać się po powiecie słupeckim i bezpłatnie zamieszkiwać obozowe baraki. W 1923 r., kiedy trwał już proces likwidacji obozu, Ministerstwo Spraw Wojskowych przekazało im uruchomione wcześniej warsztaty rzemieślnicze.

Obóz w Strzałkowie istniał do sierpnia 1924 r. Po jego oficjalnym zamknięciu byłych internowanych zaopatrzono w karty azylu i umożliwiono pracę na terenie całej Polski. Wielu nie wyjechało i związało swoje losy ze Strzałkowem i okolicznymi miejscowościami.


Materiały wykorzystane w tekście pochodzą m.in. z Muzeum Regionalnego w Słupcy i zostały przygotowane na podstawie publikacji: E. Wiszke, Ukraińcy w Strzałkowie, Z. Karpus, Jeńcy i internowani rosyjscy i ukraińscy na terenie Polski w latach 1918-1924, B. Wojciechowska, Bolszewicy pod Strzałkowem, A. Kolańczyk, Nekropolie i groby uczestników ukraińskich walk niepodległościowych w latach 1917—192.

Artykuł został dodany przez firmę


Inne publikacje firmy


Podobne artykuły


Komentarze

Brak elementów do wyświetlenia.