sacro

Szanowny Użytkowniku,

Zanim zaakceptujesz pliki "cookies" lub zamkniesz to okno, prosimy Cię o zapoznanie się z poniższymi informacjami. Prosimy o dobrowolne wyrażenie zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez naszych partnerów biznesowych oraz udostępniamy informacje dotyczące plików "cookies" oraz przetwarzania Twoich danych osobowych. Poprzez kliknięcie przycisku "Akceptuję wszystkie" wyrażasz zgodę na przedstawione poniżej warunki. Masz również możliwość odmówienia zgody lub ograniczenia jej zakresu.

1. Wyrażenie Zgody.

Jeśli wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez naszych Zaufanych Partnerów, które udostępniasz w historii przeglądania stron internetowych i aplikacji w celach marketingowych (obejmujących zautomatyzowaną analizę Twojej aktywności na stronach internetowych i aplikacjach w celu określenia Twoich potencjalnych zainteresowań w celu dostosowania reklamy i oferty), w tym umieszczanie znaczników internetowych (plików "cookies" itp.) na Twoich urządzeniach oraz odczytywanie takich znaczników, proszę kliknij przycisk „Akceptuję wszystkie”.

Jeśli nie chcesz wyrazić zgody lub chcesz ograniczyć jej zakres, proszę kliknij „Zarządzaj zgodami”.

Wyrażenie zgody jest całkowicie dobrowolne. Możesz zmieniać zakres zgody, w tym również wycofać ją w pełni, poprzez kliknięcie przycisku „Zarządzaj zgodami”.




Artykuł Dodaj artykuł

Kawałek Polski w Himalajach

W Nepalu nie ma polskiej ambasady. Za to w leżącej niespełna 30 km od stolicy kraju wiosce łopocze już polska flaga. Wkrótce też powstanie tam miejsce, które będzie taką „małą Polską”.  

W Nepalu nie ma polskiej ambasady. Za to w leżącej niespełna 30 km od stolicy kraju wiosce łopocze już polska flaga. Wkrótce też powstanie tam miejsce, które będzie taką „małą Polską”.

Kamila Tobolska

Wioska Dumre w okolicach Katmandu składa się z 17 domostw. A właściwie składała się, bo kwietniowe trzęsienie ziemi zniszczyło ją doszczętnie. Mieszkającym tam Nepalczykom za domy służą teraz konstrukcje z blachy falistej i bambusa. Kiedy jest gorąco, zmieniają się w piekarnik, a kiedy zimno – w lodówkę, gdy natomiast przechodzi monsun, ludziom leje się na głowę.

Tam, gdzie nie dotarli inni

Jeszcze przed trzęsieniem Nepal kilkukrotnie odwiedziła Katarzyna Kowalik, lekarz rodzinny i pediatra z Sopotu. – W tym kraju zasadniczo nie ma opieki medycznej. Ale zapamiętałam Nepalczyków jako bardzo pogodnych i przyjaznych ludzi, którzy nie narzucają się i nie proszą o pomoc, a jednocześnie okazują ogromną wdzięczność, gdy jej doświadczą − opowiada. Kiedy dowiedziała się o trzęsieniu ziemi, zaraz zaczęła szukać sposobu na to, jak mogłaby im pomóc. I tak z ramienia poznańskiej Fundacji Pomocy Humanitarnej „Redemptoris Missio” trafiła do Nepalu, gdzie przez ponad dwa tygodnie docierała wraz z czworgiem innych lekarzy wolontariuszy do trudno dostępnych miejsc. − Opatrywaliśmy złamania, rozmaite rany, najczęściej już zakażone, bo od trzęsienia ziemi minął mniej więcej tydzień. To wiązało się także z wtórnymi skutkami, jak biegunki. U ludzi zaczynał się też objawiać zespół stresu pourazowego, dzieci nie mogły jeść i spać – wspomina. Jak dodaje, chciała wtedy zrobić więcej, ale czuła się bezradna. Potrzebujących było znacznie więcej, niż byli w stanie objąć opieką. − Ludzie stracili bliskich, dach nad głową, dorobek własnego życia, a przy tym Nepal zaliczany jest do jednego z uboższych państw na świecie – mówi zapytana o rozmiary tragedii. Już wtedy była pewna, że to nie jest jej ostatnia wizyta w tym kraju…

Z kamienia i gliny

Nepalczyków poznał także Sławomir Matczak, dziennikarz i podróżnik. Chodził z nimi w góry, często dorabiają bowiem jako tragarze czy przewodnicy wycieczek. Jednym z nich jest Sujan Pandey, który razem ze swoją żoną Magdaleną, Polką poznaną w Nepalu, organizuje wyprawy trekkingowe w Himalaje. Po tym, jak przeżyli wraz z dzieckiem trzęsienie ziemi, które nawiedziło ten region, postanowili pomóc Nepalczykom. Tym bardziej że wśród poszkodowanych byli pracujący dla nich tragarze. Małżeństwo założyło więc w Warszawie fundację, którą nazwali „Mała Polska w Nepalu”, a do jej zarządu zaprosili Sławomira Matczaka. Dzięki ofiarności Polaków fundacja stopniowo odbudowuje jedną, konkretną wioskę − Dumre. Zamieszkuje ją około stu osób, w większości żyjących w rodzinach wielopokoleniowych. Trzydzieścioro z nich to dzieci. Trzęsienie ziemi zniszczyło także małą szkołę, do której uczęszczały.

Jeszcze zanim, w październiku minionego roku, fundacja rozpoczęła działalność, jej założyciele za własne środki wybudowali w Dumre trzy ujęcia wody. Doprowadzana jest ona do zbiornika, a stamtąd, do mieszkańców wsi. − Brak czystej wody to podstawowy problem na nepalskiej wsi. Do tego trzęsienie wyrządziło tam wielkie szkody, bo domy budowane są z kamienia i gliny. W Katmandu wiele budynków miało żelbetonowe konstrukcje, które wytrzymały wstrząsy. Zresztą stolica już się jakoś podźwignęła po tej tragedii – wyjaśnia podróżnik.

Na dobrym gruncie

Teraz fundacja skupia się na odbudowie szkoły i postawieniu przylegającego do niej małego, piętrowego Domu Polskiego. Gotowe są już fundamenty, a mury powoli pną się do góry. Dom otrzymał taką nazwę, bowiem ma to być miejsce, w którym przybliżana będzie także polska kultura. Już gotowe są na przykład plansze o Warszawie wykonane przez warszawskich gimnazjalistów. W przyszłości planowane są tam rozmaite warsztaty i spotkania na temat Polski, która staje się bliska mieszkańcom Dumre i okolic właśnie poprzez pomoc niesioną im przez Polaków. Fundacja myśli też o stypendiach dla zdolnych Nepalczyków, którzy obecnie kończą edukację już na szóstej klasie szkoły podstawowej. – Szkoła i Dom Polski powstają na terenie, który dostaliśmy od lokalnych władz. Przed trzęsieniem stała na nim poprzednia szkoła. Musieliśmy najpierw zburzyć to, co z niej zostało, i przygotować grunt. Domy nepalskie nie mają fundamentów, ale w tym przypadku będzie inaczej. Zależy nam na tym, żeby budynek wytrzymał kolejne trzęsienia, które prawdopodobnie zdarzą się w tym rejonie – tłumaczy Sławomir Matczak. Prace postępują naprzód dzięki kilkunastu wolontariuszom z Polski, którzy w ostatnich miesiącach dotarli do Dumre w trzech grupach. Zakończenie budowy zaplanowano na koniec lutego, a patronat nad tym przedsięwzięciem objął ambasador honorowy Polski w sąsiadujących z Nepalem Indiach.

 

Domek Doktora

W salach Domu Polskiego dzieci, szczególnie te, których domów jeszcze nie odbudowano, będą mogły również odrabiać lekcje. Stawiany jest on przede wszystkim z myślą o tym, aby stanowić bazę dla przybywających w te okolice wolontariuszy, m.in. lekarzy z Fundacji „Redemptoris Missio”. Jej wiceprezes, Justyna Janiec-Palczewska, usłyszała w radiu o pomocy, jaką niesie Fundacja „Mała Polska w Nepalu”. Zaraz się też z nią skontaktowała, ponieważ szukała sposobu na dobre spożytkowanie pieniędzy, które zostały po powrocie lekarzy wolontariuszy z Nepalu. W efekcie obie organizacje nawiązały współpracę, a jej owocem będzie zorganizowanie w Domu Polskim punktu medycznego nazwanego Domek Doktora. Na jego utworzenie Fundacja „Redemptoris Missio” przekazała 20 tys. zł.

Już w marcu do Domku Doktora pojadą pierwsi polscy lekarze. Najpierw przez miesiąc przebywać będzie tam Katarzyna Kowalik oraz Jacek Jarosz, ratownik medyczny z Poznania, który był już na wolontariacie na Madagaskarze. − Nasi wolontariusze nie tylko będą leczyć mieszkańców Dumre i okolicznych wiosek, ale zrobią też rozeznanie, w co trzeba doposażyć gabinet. Po nich pojadą kolejni chętni. Zbieramy już środki na ten cel i szukamy następnych wolontariuszy – mówi Janiec-Palczewska. Takie wsparcie jest bardzo potrzebne. Wielu Nepalczyków nie ma bowiem na co dzień możliwości dotarcia do pomocy medycznej, nie mówiąc już o profilaktyce.

Wróciła im nadzieja

Szkoła w Dumre powstaje również z myślą o dzieciach z okolicznych wsi, które w wyniku trzęsienia ziemi także nie mają się gdzie uczyć. Kiedy jej budowa, razem z Domem Polskim, zostanie ukończona, Fundacja „Mała Polska w Nepalu” zamierza skupić się na odbudowie kolejnych domostw. Koszt postawienia jednego budynku to około 5 tys. dolarów. Zresztą już teraz Nepalczycy razem z wolontariuszami odbudowują swoją wieś. − To dumni ludzie i nie chcą od nas jałmużny. Po tym, jak zobaczyli, że wspierają ich w pracy inni ludzie, wróciła im nadzieja. Wyrwali się z marazmu, jaki ogarnął ich po trzęsieniu ziemi, i zaczęli działać − zauważa Sławomir Matczak. Podkreśla przy tym, że szukając wsparcia dla działań fundacji, puka w Polsce m.in. do serc ludzi gór, którzy niejednokrotnie wędrowali po Himalajach. − Nepal to rolnictwo i turystyka. Z tego zasadniczo żyją jego mieszkańcy, stąd też trasy dla turystów są już po trzęsieniu ziemi w większości dostępne. Najlepszą formą pomocy jest więc wybranie tego kraju na cel swojej podróży i tym samym danie żyjącym tam ludziom pracy – podkreśla. Również wolontariusze z naszego kraju, którzy odbudowują Dumre to m.in. osoby, które pojechały do Nepalu na trekking i po prostu zostały tam dłużej, na tydzień czy dwa. – Każdy, kto zechce nam pomóc, musi „tylko” opłacić sobie bilet. My zapewniamy jedzenie, spanie i… ciężką pracę.

Artykuł został dodany przez firmę