sacro

Szanowny Użytkowniku,

Zanim zaakceptujesz pliki "cookies" lub zamkniesz to okno, prosimy Cię o zapoznanie się z poniższymi informacjami. Prosimy o dobrowolne wyrażenie zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez naszych partnerów biznesowych oraz udostępniamy informacje dotyczące plików "cookies" oraz przetwarzania Twoich danych osobowych. Poprzez kliknięcie przycisku "Akceptuję wszystkie" wyrażasz zgodę na przedstawione poniżej warunki. Masz również możliwość odmówienia zgody lub ograniczenia jej zakresu.

1. Wyrażenie Zgody.

Jeśli wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez naszych Zaufanych Partnerów, które udostępniasz w historii przeglądania stron internetowych i aplikacji w celach marketingowych (obejmujących zautomatyzowaną analizę Twojej aktywności na stronach internetowych i aplikacjach w celu określenia Twoich potencjalnych zainteresowań w celu dostosowania reklamy i oferty), w tym umieszczanie znaczników internetowych (plików "cookies" itp.) na Twoich urządzeniach oraz odczytywanie takich znaczników, proszę kliknij przycisk „Akceptuję wszystkie”.

Jeśli nie chcesz wyrazić zgody lub chcesz ograniczyć jej zakres, proszę kliknij „Zarządzaj zgodami”.

Wyrażenie zgody jest całkowicie dobrowolne. Możesz zmieniać zakres zgody, w tym również wycofać ją w pełni, poprzez kliknięcie przycisku „Zarządzaj zgodami”.




Artykuł Dodaj artykuł

Podróże jak życie – pełne pieprzu i wanilii

O pięknie świata i uśmiechu, z Elżbietą Dzikowską, znaną podróżniczką rozmawia s. Ines Krawczyk MChR

O pięknie świata i uśmiechu, z Elżbietą Dzikowską, znaną podróżniczką rozmawia s. Ines Krawczyk MChR

Pani przygoda z podróżami rozpoczęła się już w szkole i trwa do dziś. Czy podróże mają w sobie coś z magnesu – jak się rozpocznie, to nie można skończyć?

– Oczywiście. Jest to magnes, więcej, to choroba od której wyzwolić się nie można. U prawdziwego podróżnika ciekawość świata nigdy nie wygasa, a wręcz jest pobudzana, ponieważ ciągle narasta chęć poznawania coraz to nowych miejsc. Podróże są najlepszymi Uniwersytetami. Można na nich skończyć różne wydziały, choćby archeologię, politologię, geografię, językoznawstwo, religioznawstwo i historię sztuki.

Jak długo przygotowuje się Pani do podróży i jak duża jest ekipa, z którą wyrusza Pani w drogę?

– Kiedy pracowałam w redakcji miesięcznika „Kontynenty”, jako dziennikarz kierujący działem Ameryki Łacińskiej, podróżowałam sama. Później razem z mężem Tonym Halikiem. Robiliśmy wtedy filmy „Pieprz i wanilia”. Później z przyjaciółmi lub z biurami podróży. Kilkakrotnie nawet sama prowadziłam wyprawy. Najbardziej lubię podróżować w małej grupie, ponieważ wtedy można się wymieniać doświadczeniami, można się razem zachwycać, nawzajem sobie pomagać, a później można razem wspominać.

Zwiedziła Pani wiele miejsc naszego globu. Czuje Pani nadal  uczucie niedosytu?

– Oczywiście, niedosyt ciągle tkwi we mnie i chyba nigdy się nie wyczerpie. Na szczęście jest jeszcze wiele miejsc, których nie zwiedziałam. Niedawno wróciłam z Gabonu, który jest niezwykle interesujący i zupełnie nieturystyczny. Jest tam dżungla pokrywająca 80% kraju, mnóstwo zwierząt, a przede wszystkim ludzie z niezwykle ciekawymi obyczajami. We wrześniu wybieram się na Madagaskar tropem Arkadego Fiedlera. Mam nadzieję, że zobaczę nie tylko lemury, sławną aleję baobabów, ale poznam ciekawych ludzi i przywiozę stamtąd coś nowego do Muzeum Podróżników im. Tonego Halika w Toruniu – do którego serdecznie zapraszam. Mamy tam dość pokaźną ekspozycję ze zbiorów, którymi ilustrowaliśmy programy „Pieprz i wanilia”. Postanowiłam, że muszę dotrzeć jeszcze w wiele miejsc, żeby ubogacić te zbiory, a przez to żeby zachęcić szczególnie młodzież do podróżowania i poznawania świata. To ważne, żeby poznawać świat, żeby porównywać go z tym, co mamy u siebie w kraju, wyciągać z tego korzyści, uczyć się szacunku dla ludzi i empatii.

Wielką sztuką jest odnalezienie piękna w prostocie, a Pni potrafi odnajdywać je bezbłędnie. Jaki jest na to sposób?

– Niejako z zawodu jestem estetką, bo jestem historykiem sztuki. Zatem mam nie tylko serce ale i oko wyczulone na piękno. Uważam, że sztuka powinna być piękna, także sztuka filmowa. Kadry powinny być wysmakowane, bo tylko wtedy kształtujemy wrażliwość odbiorców, wyczulamy ich na piękno i dobro.

Przygotowała Pani dla nas tysiące zdjęć, filmów, reportaży… Czego nie dało się w nich pokazać?

– Chyba nie ma czegoś takiego, czego nie udało mi się pokazać. Owszem, nie chciałam pokazywać tego, co brzydkie, a więc zbrodni i krwi. Razem z mężem chcieliśmy zainspirować naszych widzów do życzliwości dla świata. Staraliśmy się pokazywać świat od dobrej strony, ale nie unikaliśmy scen, na których była bieda i nieszczęścia – bo takie przecież jest życie. Dbaliśmy jednak o to, żeby nie epatować zbrodnią i przemocą.

Podróż, do której zawsze wraca Pani pamięcią…

– To podróż do Vilcabamby, ostatniej stolicy Inków. Była to podróż odkrywcza, która pozwoliła nam dotrzeć do zagubionej w dżungli ostatniej stolicy Inków, do której nie było łatwo trafić. Mój przyjaciel, nieżyjący już prof. Edmundo Guillen odnalazł w Archiwum Indiańskim w Sewili listy żołnierzy hiszpańskich, którzy brali udział w podboju Vilcabamby i opisywali trasę. Więc tropem tych listów udało nam się trafić do Vilcabamby i udowodnić, że to miejsce jest dawną stolicą Inków. Napisałam książkę na ten temat, zrobiliśmy filmy i stało się to moją przepustką do członkostwa w The Explorers Club. Ostatnie dni tej podróży przemierzaliśmy na koniach i mułach. Spadłam wtedy z konia, który ciągnął mnie kilkadziesiąt metrów z nogą w strzemieniu. Na szczęście od strony skały, a nie przepaści. Mój mąż z przerażenia nie zrobił mi wtedy zdjęcia, czego później ogromnie żałował.

Mówi się że podróże kształcą – czego Panią uczą?

– Przede wszystkim tolerancji, empatii i szacunku dla innego człowieka, dla jego przekonań, i dla jego obyczajów. Moim zdaniem najważniejsza jest tolerancja, bo inaczej świat dochodzi do niepotrzebnych konfliktów.

Wiemy, że oprócz wszystkich krajów, które Pani zwiedziła – tych bliskich i dalekich, kocha pani także nasze Polskie Bieszczady. Czym zasłużyły sobie na to?

– Przede wszystkim przyrodą, która jest tam jeszcze dzika. Bieszczady są piękne. Widać z nich Ukrainę, Słowację, a czasami nawet Taty. Szczególnie zapraszam do odwiedzenia ich jesienią, kiedy złocą się jawory a buki czerwienią… A w zimie, nawet jeśli wszędzie jest plucha, to tam jest słońce i śnieg. Tam też właśnie spędzam zawsze Święta Bożego Narodzenia i Wielkanocy. Jestem honorowym obywatelem Ustrzyk Górnych, mieszkam w Hotelu Górskim – tam mam pokój z widokiem na Połoninę Caryńską.

Z powodu odbytych tak licznych podróży ma Pani trochę pewnie „podzielone serce”. W której części świata mieszka jego największy „kawałek”?

– Niewątpliwe w Bieszczadach. Choć lubię także Międzylesie, miejsce, w którym mieszkam - jest to moje miejsce na ziemi. Wyjeżdżam chętnie, ale powracam z jeszcze większą ochotą. A tak naprawdę to cała Polska jest piękna. Dlatego zachęcam moich czytelników aby ją zwiedzali. Polska pełna jest fantastycznych regionów, zabytków oraz ludzi z pasją. Teraz w lecie szczególnie namawiam do wędrowania po różnych szlakach, a to po szlaku Piastowskim, godnym pielgrzymki narodowej, a to po najdłuższym pasku Polski czyli Półwyspie Helskim, a to po szlaku tatarskim z meczetami w Bohonikach i Kruszynianach. Warto też zajrzeć do Puszczy Białowieskiej. Oczywiście zapraszam na Dolny Śląsk, na którym jest więcej pałaców i zamków niż nad Loarą. Polecałabym także szlak architektury drewnianej, kościoły i cerkiewki pełne starych, pięknych polichromii. Warto także zajrzeć do Torunia. To przepiękne miasto, zachowało swoją substancje średniowieczną, w rozplanowaniu ulic przepiękne stare kamieniczki, a także najpiękniejszy ratusz gotycki na świecie. Polskę naprawdę warto zwiedzać!
 
W swoim albumie „Uśmiech świata” przekonuje nas Pani, że ziemia jest planetą ludzi uśmiechniętych, a przecież w swoich podróżach niemal dotykała Pani cierpienia i niesprawiedliwości. Zatem dlaczego uśmiech?

– Uśmiech to najlepszy język międzynarodowy, najkrótsza droga do serca i najpiękniejszy podarunek. Dając uśmiech dajemy tak wiele i nie tracimy nic. Poza tym uśmiech przypomina nam starą zasadę, że najważniejsze jest: BYĆ, a nie: mieć. Staram się więc promować uśmiech. Oprócz albumu, o którym mowa, przygotowałam także wystawę pt.: „Uśmiech świata”. Odwiedziła ona już wiele miast Polski. Jest to wystawa plenerowa, ale i w takim mniejszym formacie, powędrowała do galerii i muzeów. Uważam, że Polacy za mało się uśmiechają, chciałam więc im to zaproponować, pokazując że w krajach biednych, zwłaszcza w Azji południowo-wschodniej ten uśmiech częściej gości na twarzach jej mieszkańców.

Życie każdego z nas, to wielka podróż – w jednym kierunku, choć różnymi „środkami”. Jak iść przez nie, żeby  nie zabłądzić i nie przegapić piękna świata?

– Myślę, że należy iść prosto. Trzeba być szczerym, otwartym na ludzi i na świat, na jego urodę ale i na jego bolączki, żeby im zapobiec.

Artykuł został dodany przez firmę